czwartek, 18 lutego 2016

KSIĄŻKA: Czytamy Klasykę #0. Co zawdzięczamy Mateczce Rosji (plus akcent filmowy w P.S.), czyli Fiodora Dostojewskiego "Bracia Karamazow" (Wydawnictwo Zielona Sowa)



Rosja? Rosja? Ale jak to... Rosja? Żeby Polka o Rosjaninie pisała? Przecież wszyscy wiedzą, że w Rosji to tylko wódka, czerwone dłonie i twarze starych mężczyzn mieszkających na Syberii i łyżwiarstwo figurowe. A, i Gerard Depardieu, ale on się nie liczy, bo go adoptowali. 

Cóż, moi Drodzy - a słyszeliście kiedyś o tej ogromnej liczbie artystów, których porodziła rosyjska ziemia? Czajkowski, Mussorgski, Rimski-Korsakow, Tołstoj i wreszcie Dostojewski? Nie? 

To dobrze, bo tu z pomocą przychodzi Nerw Słowa. Zapraszam do zgłębienia sześciu powodów, dla których warto się rosyjską sztuką - a dokładniej Braćmi Karamazow Fiodora Dostojewskiego - zainteresować. A dla tych, którzy są bardziej zafascynowani tym, co dzieje się obecnie, niż tym, co działo się kiedyś, przygotowałam niespodziankę na koniec tekstu. Zapraszam!
W reżyserii Janusza Opryńskiego, lubelski Teatr Provisorium

1. Napięcie i zbrodnia...


Jesteś wielbicielem kryminałów? Kochasz powieści z dreszczykiem? Uwielbiasz domyślać się, kto zabił? Bracia Karamazow są dla Ciebie! Mimo że powieść pochodzi z XIX wieku, ma lepszą intrygę niż mnóstwo kryminałów pisanych współcześnie, desperacko próbujących znaleźć się na listach bestsellerów. Choć komuś takie zdanie może wydać się niestosowne w stosunku do Dostojewskiego, przyznać trzeba, że jest on mistrzem stopniowania napięcia (wystarczy tylko spojrzeć na wszystkie wtręty uchylające rąbek przyszłych wydarzeń). Sprawia to, że mimo iż ostatnia powieść rosyjskiego mistrza ma o wiele więcej do zaoferowania, po prostu wciąga - chce się wiedzieć, kto zabił, i już. Bo, wierzcie mi, naprawdę nie jest to jasne. 



2. ...ale nie tylko


Dostojewski jednak nie daje nam tylko historii kryminalnej z twistem fabularnym - to potrafi przecież bardzo wiele osób (choć i tak mniej, niż się wydaje). Mistrz literatury rosyjskiej serwuje nam opowieść opierającą się na filozoficznej refleksji, różnego rodzaju rozważaniach (aktualnych również dzisiaj) i rozbudowaniu wątków pobocznych. Dzięki temu Bracia Karamazow mogą być odczytywani także na innych płaszczyznach, nie tylko jako historia kryminalna - np. jako świadectwo walki różnych ideologii (każdy brat bowiem postępuje według innych poglądów). Mnie osobiście bardzo zastanawia wątek ojca Zosimy - wyprowadziłam z niego wniosek, że prawdziwa wiara nie musi być okraszona cudem. Chciałabym jednak kiedyś pójść na zajęcia z historii literatury rosyjskiej (może poszukam czegoś takiego na UWr. za parę lat), żeby ktoś mądrzejszy ode mnie po prostu wytłumaczył mi wszystko to, czego sama nie byłam w stanie zauważyć. Szczególnie że Dostojewski w swym literackim testamencie porusza chyba najważniejsze tematy w życiu człowieka - miłość (we wszystkich jej odcieniach), człowieczeństwo oraz wiarę, i za pierwszym razem po prostu trudno wszystko to przemyśleć (szczególnie że w dużej części chce się też wiedzieć... kto zabił).

Mi osobiście - jako przyszłej prawniczce - niezwykle do gustu przypadły końcowe mowy sądowe. Może i były nieco dłuższe, niż logika nakazuje, ale użyte w nich konstrukcje i środki retoryczne tworzą majstersztyki. Ciekawe, czy moje mowy - choć, mam nadzieję, nie w sądzie karnym - też będą tak płomienne, a z drugiej strony tak logiczne i przemyślane.

Lament to tylko potrzeba nieustannego jątrzenia rany.



3. Świadectwo Rosyjskości


Taką opowieść napisać mógł tylko Rosjanin. W życiu przeczytałam naprawdę duuuużo książek, w tym nieco literatury z XIX wieku (a więc tego czasu, gdy tworzył Dostojewski), i nigdzie (oprócz literatury właśnie rosyjskiej) nie da rady spotkać chociaż w miarę podobnie skonstruowanych bohaterów. Emocjonalnych, momentami wręcz egzaltowanych (tak, również mężczyźni. Albo raczej: szczególnie mężczyźni), całujących, przytulających, ujmujących za dłonie, biegających w rozgorączkowaniu, chorujących ze zdenerwowania, wciąż od nowa się zakochujących i ulegających namiętnościom. 

Stał z minutę. Przed chwilą, gdy tu pędził, stała za nim hańba: kradzież i ta krew, krew!... Lecz wtedy było lżej, o, lżej! Wszystko było wtedy przecież skończone: ją stracił, odstąpił; przestała dla niego istnieć - po cóż jeszcze miał zostawać na świecie? A teraz? Teraz jeden koszmar odsunięty - ten jej poprzedni i niewątpliwy znikł bez śladu - okropne przywidzenie stało się czymś komicznym - jej wstyd i po oczach widać już, kogo kocha. Nie... teraz tylko żyć, żyć... a żyć nie można, o, przekleństwo! Boże, wskrześ porzuconego pod płotem! Oddal tę straszną czarę ode mnie. Czyniłeś przecież, Panie, cuda i dla grzeszników takich, jak ja! [...] Ślad hańby nie zostanie chyba w sercu mym na wieki! O, nie, nie, nieziszczalne marzenia!... O, przekleństwo!... [str. 281]

Nie wyobrażam sobie, że dzisiaj ktoś wypowiada - lub pisze - taki monolog bez wydania się pretensjonalnym czy wręcz egzaltowanym. U Dostojewskiego natomiast ten specyficzny sposób narracji sprawia, że jesteśmy w stanie z bohaterami się utożsamić, wczuć się w nich i ich sytuację. I to jest kolejnym dowodem na arcydzielność Mistrza, ale również - na rosyjskość jego duszy, specyficzną rosyjską wrażliwość, która pozwoliła Mu wejść w umysł bohaterów i napisać powieść (swoją ostatnią) w sposób genialny i poczytny również dzisiaj. 

Dodam jeszcze - choć może to głupie - że niesłychanie podobają mi się patronimiki, czyli imię danej osoby wzięte od imienia ojca (jeżeli nazywam się Anna, a mój tato nazywał się Fiodor, w sytuacjach oficjalnych ludzie zwracać się będą do mnie Anno Fiodorowna - w XIX wieku forma ta również była używana powszechnie). Nie wiem, dlaczego tak lubię czytać o wszystkich Katarzynach Iwanownach i Nadiach Petrownach, ale jakoś patronimiki są dla mnie synonimem rosyjskości, i już. (I też jednym z powodów, dla których w najbliższym czasie mam zamiar podjąć naukę tego języka). 

Myślę, że jeśli diabeł nie istnieje, a stworzył go człowiek, to stworzył go na własny obraz i podobieństwo.

Film Karamazovi z 2009

4. Atmosfera


Bez zbędnych słów: Dostojewski tak odmalowuje realia, że adaptujący jego powieść filmowcy nie potrzebują specjalnego scenariusza. Wygląd postaci, pomieszczeń, przyrody, miasta - wszystko tutaj jest, i wszystko to sprawia, że łatwo jest sobie wyobrazić to, o czym właśnie czytamy. A czyż nie o to w pewnym sensie chodzi w powieściach? Dzięki temu po przeczytaniu całej historii będziemy mieli wrażenie, że ktoś wyrwał nas ze świata, w którym spędziliśmy ostatni czas - taki kac poczytelniczy. Szczególnie że zakończenie wcale nie jest takie jasne (Dostojewski planował napisać drugą część, mówiącą o Aloszy - czy też: głównie o nim - ale zmarł, nim mu się to udało), co sprawia, że Braci Karamazow można odczytywać wciąż i wciąż na nowo, wyłapując nowe smaczki związane ze światem w nim przedstawionym.

Wydanie alternatywne, dostępne w księgarniach - Wydawnictwo MG


5. Klasykę trzeba czytać!


To znaczy teoretycznie nie trzeba (tak długo, jak nie jest się w liceum), ale naprawdę warto. Bez Dostojewskiego nie byłoby dzisiejszej powieści psychologicznej - bardzo popularna dzisiaj Jodi Picoult, noblistka Alice Munro, zdobywczyni Nagrody NIKE Joanna Bator i wiele, wiele innych pisałoby zupełnie inaczej lub nie pisałoby wcale. Warto więc po Dostojewskiego sięgnąć hobz po to, by porównać sobie psychologiczną głębię ukazywaną przez autorów kiedyś i teraz, albo po to, żeby znaleźć podobne motywy w książkach, które dzieli kilka wieków. Na razie moje porównania wychodzą na korzyść Rosjanina - a Wam?

Żeby przerobić świat, ludzie sami muszą wpierw przeobrazić się psychicznie.


6. Nie czytasz Dostojewskiego - nie idę z Tobą do łóżka!


No dobrze, może trochę tutaj przesadziłam ze snobizmem. Ja jednak ostatnio coraz częściej dochodzę do wniosku, że Człowiek Wykształcony, to znaczy taki - najczęściej - po studiach, który nie chce się wstydzić w towarzystwie (ewentualnie być wyalienowany), musi znać określony kanon dzieł sztuki - określone filmy, określone książki, określone kilka obrazów, określoną muzykę i określone - coraz częściej - kilka gier. Inaczej, gdy wszyscy mówią o tym, że Russell Crowe był taaaaaki przystojny i męski w Gladiatorze, albo że Piękny umysł to miał genialne zakończenie, albo że w sumie to Dziady są beznadziejne oprócz drugiej części (tak, te najmniej aktualne i najgorzej się czytające dzieła należące do klasyki też są na liście, szczególnie że cały czas w kulturze przewijają się nawiązania do nich), ale Gombrowicz już był świetny (PUPAAAA!), tylko chyba nie pojmował konceptu kobiety, która robi coś poza praniem i prasowaniem. 

Dostojewski też jest w kanonie. I nie, nie mówię, że ja już przeczytałam całą klasykę i już nic z tego kanonu mnie nie czeka - bo znakiem humanisty jest to, że ten kanon wciąż się rozrasta. Bracia Karamazow byli na mojej liście dość wysoko, szczególnie, że mam bardzo ładne (kilkuletnie, niestety już nie w regularnej sprzedaży) wydanie od Zielonej Sowy (w którym, niestety, jest dość sporo literówek) z opracowaniem (które jest z jednej strony pouczające, a z drugiej strony zawiera takie kwiatki jak Mimo rosnącej popularności, w ciągu następnego roku stan zdrowia Fiodora Dostojewskiego pogorszył się - a jaki, kurczę, jest związek między popularnością a stanem zdrowia?) - a ładne wydanie zawsze się lepiej czyta.
Dostojewski będzie zły, jeśli nie przeczytasz jego książki

Ogólnie rzecz ujmując: czytajmy Dostojewskiego, bo warto. Po prostu. Bo nawet jeśli nie wszystko przypadnie nam tu do gustu, to ta książka jest na tyle bogata w treść, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie. A przy okazji - pozna dzieło, które wywarło ogromny wpływ na literaturę współczesną.

P.S. A jeżeli ktoś jest bardziej zafascynowany, tym co jest, i tym, co będzie, niż tym, co już było, a ma wolne pięć minut, to teraz może poczuć we własnych włosach wiatr pędu do sławy, biegnąc za Oscarem jako Leonardo di Caprio. Polecam! 

Żeby rozpocząć wyścig, kliknij tu: KLIK 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz